Wpis trzynasty – jak zostać Koreańczykiem – część druga (jeszcze nie ostatnia)

Po otrzymaniu wyniku i osiągnięciu powyżej 85 na 100 z pierwszego egzaminu, można przystąpić do egzaminu końcowego. To znaczy oczywiśćie po uprzednim przygotowaniu. Zakres obejmuje język (to oczywiste), ale także historię, prawo, gospodarkę, geografię (w tym festiwale w każdym województwie i mieście) i kilka innych rzeczy.

Dosyć szczegółowo znać należy na przykład prawo rodzinne, szczególnie zasady udzielania rozwodów, ich przebieg i konsekwencje. Jest to oczywiście związane z tym, że większość osób starających się o stały pobyt, bądź upaństwowienie stanową świeżo upieczone małżonki Koreańczyków. Małżonkowie też się zdarzają, jednak są to o wiele rzadsze przypadki. Tym bardziej, że rząd zachęca kobiety, np. z byłych republik radzieckich to małżeństwa ze swoimi obywatelami. Ma to związek z coraz niższym współczynnikiem małżeństw (szczególnie na wsi, no bo przecież nie po to Krycha jechała do miasta, kończyła szkoły i ledwo wiąże koniec z końcem stukająć szpileczkami po Gangnamie, żeby potem wychodzić za wsiura i gnić pośród przyrody, choćby nie wiem jak pięknej). Zresztą, jeżeli już Koreanki wychodzą za obcokrajowca, to przecież nie po to, żeby gnuśnieć na własnym gumnie, tylko, żeby zobaczyć szeroki świat i wyjechać do Ameryki, Anglii, Szwajcarii, Niemiec (vide małżonka kanclerza Schroedera, która to nawet będąc mężatką nie krygowała się zbytnio, kiedy tylko można było zapuścić sidła na „lepszą partię”).

Tak więc prawo rodzinne, oraz, oczywiśćie prawo pracy, bo kolejną zbiorowość przystępujących do egzaminu stanowią robotnicy przybywający z różnych krajów (jest o tym ciekawy film na tubie „귀화” się nazywa i polecam gorąco) . W związku z tym prawa przysługujące pracownikom a także urzędy tych praw broniące i jak z nich korzystać też są na tapecie.

Zresztą urzędów różnych wypada znać bardzo wiele, urząd ochrony praw człowieka, urząd ochrony gospodarczej, urząd pomocy prawnej, komisja wyborcza i jeszcze kilka by się znalazło.

Krótko mówiąc zakres jest na tyle szeroki, że przeciętny mieszkaniec kraju, gdyby wszedł z ulicy poległby sromotnie. Przy czym, na podobnym egzaminie przeprowadzanym w Polsce, też niewątpliwie poległoby wielu, no bo kto wie, na przykład, w jaki sposób uzyskuje się Polskie obywatelstwo?

Zapisy odbywają się w taki sam sposób jak przy pierwszym egzaminie. Dokładnie. Tym razem wypadło zdawać go w Czunczon. W poprzednim wpisie, było napisane, że w Łondziu nic nie ma. Teraz trzeba to odszczekać. Czunczon, mimo, że to miejsce o wiele bliższe Seulowi i nawet połączone z nim kolejką podmiejską, to dziura straszna. Podobno ma Legoland, ale co z tego, skoro po zmroku nie ma czego kupić do jedzenia, bo wszystko się zamyka.

Kurczę, ale piękny ten Czunczon…

Egzamin, co prawda jest jeden ale przeprowadzany w dwójnasób. Już przy zapisie należy wybrać, czy celem jego jest uzyskanie stałego pobytu, czy też upaństwowienie. Przy czym, żeby zdawać egzamin na upaństowienie, trzeba albo ukończyć całe szkolenie, albo uprzednio złożyć podanie o upaństwowienie, które uprawni do zapisu na rzeczony egzamin; jednak, aby wystąpić o upaństwowienie, należy uprzednio legitymować się stałym pobytem, który można uzyskać po zdaniu stosownego egzaminu.

Architektura powala normalnie.

Z tej właśnie przyczyny uczestników podzielono według dwóch spisów – tych co na stały pobyt i tych co na upaństwowienie. Spisy ułożono w kolejności daty urodzenia (numeru PESEL właściwie). Tu kolejne zaskoczenie. Podczas gdy średnia wieku przystępujących do poprzedniego egzaminu była dosyć wysoka (gdzieś tak ok. 45-50 lat  sądząć na oko), tak tutaj znakomitą większość stanowiły dwudziesto, trzydiestolatki. Przede wszystkim z Wietnamu, Nepalu, Syjamu, właściwie, drugiego białego człowieka nie było. Ujawniła się też inna prawidłowość. Jedną z niedogodności napotykanych podczas pracy w gabinetach wielkich przedsiębiorstw jest  konieczność rozmawiania ze wszystkimi w języku angielskim. Takie jest oczekiwanie osób tam pracujących. „Białas mówi po angielsku, my z nim rozmawiamy i się uczymy.  A sami między sobą rozmawiamy po swojemu, żeby się odszczepienieć nie połapał, czemu go uszy szczypią.”  Takie nastawienie znacząco utrudnia nauczenie się języka. Przy czym chęć nauczenia się mowy Jankesów (bo nie języka Królowej, ale to wina okupacji) jest u tubylców tak wysoka, że potrafią nawet podejść na ulicy i zacząć rozmowę. Z ciekawośći, uprzejmośći, chęci wyróżnienia się. (Teraz się to zmienia, co prawda, bo napływowych jest coraz więcej, głównie dlatego, że brak rąk do pracy i dobierają z republik radzieckich do zbierania truskawek.)

Se lampek ponawywieszali, i na co to, jak wszystko pozamykane. W piątek. O dziewiątej wieczór. By pogasili, to chociaż na prądzie by przyoszczędzili…

Natomiast, przybysze z Uzbekistanów, Nepali, Bandladeszów, Syjamów i in., którzy pracują na budowie, w fabryce między ludźmi znającymi język swój ojczysty – i już, od samego początku skazani są na konieczność rozmawiania w języku koreańskim. Tak więc, kiedy dla osób pracujących jak wyżej, rozmowa po koreańsku w ogóle jest zjawiskiem niezwykle egzotycznym, tak dla nich, jeśli są w zbiorowisku osób przybyłych z różnych krajów, koreański jest najprostszym sposobem wzajemnego porozumienia. Jest to oczywiście bardzo dobre i pomaga we wtopieniu się. I można to było podczas egzaminu, a właściwie podczas oczekiwania na otwarcie wejścia, dobrze zobaczyć.

Sam egzamin składał się z trzech części – wyboru, pisemnej i ustnej. Część wyboru sprawdzała szeroką wiedzę oraz słownictwo (50 minut), część pisemna polegała na skleceniu wypracowania na wybrany temat (w tym przypadku, trzeba było opisać wypadek, w którym się uczestniczyło – 10 minut).

Po tym następowała część ustna.

Część ustną zdawało się dwójkami. Zawsze to lepiej niż w piątce. Schemat podobny, jak poprzednio. Dwójka odpytujących i po pytaniu od każdej. Pytań pięć, dwa odnośnie akapitu z kartki, trzy kolejne już nie, tylko poziom trudnośći inny.

Wyniki można zobaczyć na stronie już po tygodniu.

Osoby, które pomyślnie zaliczyły egzamin, mogą przedłożyć wynik (ważny oczywiście przez dwa lata)  wraz z zaświadczeniem o niekaralności wystawionym w kraju pochodzenia, zaświadczeniem o dochodach oraz zatrudnieniu a także z paszportem i kennkartą oraz wypełnionym wnioskiem. Z tym wszystkim należy udać się do urzędu ds. Wjazdów, wyjazdów i cudzoziemców i złożyć podanie oraz wnieść stosowną opłatę.

Po rozpatrzeniu wniosku uzyskujemy stały pobyt w Korei, który mimo, że jest stały wymaga przedłużenia co 10 lat. Po upływie trzech lat od uzyskania stałego pobytu, osoby cieszące się tym przywilejem mogą głosować w wyborach samorządowych. To jeden z przywilejów.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: