Sprawa z przed ponad miesiąca. Zdarzenie prawdziwe, choć zadziwiające.
Zwykły roboczy dzień, wchodzi inżynier Mohammed S. Syryjczyk, dobry człowiek i doskonały inżynier, może czasami opryskliwy i brzydko pachnie (chociaż znacząco się poprawiło od czasu kiedy, jakieś trzy lata temu ożenił się i urodziła mu się córeczka), ale człowiek niezwykle sumienny i znający swój fach. Człowiek, swoją drogą, bardzo ostatnio doświadczony, bo nie dość, że dwukrotnie przechodził chińską grypę, to jeszcze ujawnił mu sie odczyn poszczepienny w postaci zaczopowania żyły.
Przychodzi więc inżynier Mohammed S.:
– Panie P., takie pytanie osobiste.
– Pan pyta śmiało.
– Bo… czy granica Polski z Białorusią jest dobrze strzeżona?
– No tak, teraz jest duża afera pewno Pan słyszał, więc poświęca się temu szczególnie dużo uwagi.
– Tak, tak, no bo mój brat mówił, że teraz można tak się przedostać do Niemiec, że leci się do Białorusi i potem przez granicę z Polską przeprowadzają i potem dalej. Nie, żeby zostawać w Polsce, tylko, żeby dalej się przedostać na zachód. Podobno tak sporo ludzi robi.
– No wie Pan, teraz mówią, że to ostro pilnują, więc wygląda na to, że to nie jest najlepszy pomysł.
– No, tak, tak, dziękuję w każdym razie.
Poszedł. A zdziwienie zostało.