Wpis piąty i połowa

Niejako przedłużeniem medycznych przygód opisanych poprzednio (acha i za pamięci, wynik badania – ujemny –przyszedł po dniach pięciu i trzech przypominających telefonach z mojej strony, nie zaś zapowiadanych trzech) okazało się wymagane przez zakład pracy dodatkowe badanie zdolności do pracy przed powrotem z odosobnienia.

Warto przy tym dodać, że nasza budowa trwa tutaj już będzie więcej jak sześć lat, nie dziwne zatem, że wydziały organizacyjno-kadrowe na wskroś przesiąkły tutejszą atmosferą i na miejsce badania wyznaczyły przychodnię odległą o przeszło 40 kilometrów. Przebycie tego odcinka zajęło nieco ponad pół godziny, a to tylko dzięki niezwykle rozbudowanej sieci śródmiejskich autostrad oraz ograniczonemu jeszcze, ze względu na trwające urlopowanie instytucji państwowwych, ruchowi drogowemu.

Oczywiście w przychodni też wszystko odbyło się w bliskowschodnim stylu, czyli zabrali nam nasze Kennkarty (zwane tutaj „Ikama”) spisując dane oraz pobierając opłaty dodatkowe do kosztów, które pokrywa ubezpieczenie a następnie kazano nam oczekiwać przez około trzy godziny aż obsłużeni zostaną wszyscy miejscowi.

Zresztą to uprzywilejowanie miejscowych było także widoczne już po rozpoczęciu badań właściwych. Po wykłóceniu się z pielęgniarzem i udowodnieniu mu wykonania opłaty (w państwach takich jak Arabia, czy Korea – pozbawionych państwowej służby zdrowia – najsamprzód sprawdza się potwierdzenie opłaty za żądany zabieg – mniej istotne rzeczy, np. przeciwskazania zdrowotne, bądź uczulenia, sprawdza się w dalszej kolejności) ustawiliśmy się w kolejkę. Najpierw do pobrania krwi, następnie do prześwietlenia. Miejscowi natomiast omijali nas szerokim łukiem będąć obsługiwanymi poza kolejnością.

Chociaż nie należy mieć im tego za złe. W końcu to ich państwo, my jesteśmy jedynie najemnikami, niezależnie od tego, jak hojnie wynagradzanymi.

Zresztą samo początkowe oczekiwanie pozwoliło na poczynienie kilku ciekawych spostrzeżeń. Samo to, że miejscowi są wielkimi bałaganiarzami jest powszechnie znane, także nie dziwią kubki, puszki, czy inne opakowania rzucane na podłogę przychodni przez interesantów. Chociaż mnie zszokowało, kiedy jedna pani uniosła chustę zasłaniającą twarz i splunęła na podłogę, siedząc na krześle oczekując na rejestrację. Był też pan, który przybył wraz z małżonką, i który mimo 45-stopniowego upału miał na głowie wełnianą czapkę z pomponem.

Na tle tego wszystkiego bezcelowe przybycie małego chłopca z widocznym porażeniem, który najpierw siedział pod rejestracyjnym stołem a następnie nie niepokojony przez nikogo zaczął wszystkich oklepywać był raczej przykrym wydarzeniem. Niestety, ze względu na wsobne związki ciągle popularne w krajach arabskich wiele jest osób urodzonych z różnego rodzaju genetycznymi powikłaniami.

Natomiast taki przejazd przez całe miasto na drugą stronę stolicy unawidacznia zróżnicowany charakter tego miasta. Niewątpiwie władzom zależy na tym, żeby pokazywać wysokie budynki i zieleń kilku reprezentacyjnych ulic, na których chcieliby budować drugi Dubaj (to też problem, bo już jeden Dubaj jest i nikt nie jest drugim specjalnie zainteresowany), bąć też mieszkalne dzielnice willowe.

Nie sposób jednak ukryć bliskowschodniego charakteru tego miejsca, czyli zatłoczonych ulic spowitych mgiełką smogu wzdłuż których ciągną się rzędy parterowych sklepów z poczerniałymi szyldami. Rumowiskami wypełnionymi piaskiem i gruzem wytryskującymi pośrodku osiedli mieszkalnych, gdzieniegdzie upstrzonych wrakami samochodów, które stoją latami pozbawione czyjegokolwiek zainteresowania.

Występujące miejscami uporządkowane zieleńce bądź oczka wodne nie zmieniają tego obrazu, raczej unawidaczniają przekrój społeczny ludności tego państwa. Przekrój, który ma też wiele zalet. Jak to powiedział jeden z moich kolegów, któremu było dane pracować w wielu państwach Zatoki Perskiej, w Arabi Saudyjskiej, w odróżnieniu od Dubajów, Katarów i innych petrodolarowych księstw, mieszkańcy znają pojęcie kultury i dobrego obycia. Właśnie dzięki temu, że nie wszyscy są krezusami urodzonymi w domach olejowych szejków.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: